Dyskusja o filmie Wojciecha Smarzowskiego rozpoczęła się na długo przed tym zanim wszedł on do kin. Jedni przestrzegali, inni krytykowali, ale właściwie niewielu go widziało na pokazach przedpremierowych. Rozpętała się burza w szklance wody. A ponieważ trudno wypowiadać się na temat filmu, którego się nie widziało (trochę jak krytyka władzy przez kogoś, kto nie chodzi na wybory :)) postanowiłam sama się przekonać „o co tyle krzyku”. Dodam, że film widziałam w kinie, z legalnego źródła.
Nie jestem wielką fanką, ani znawczynią filmów pana Smarzowskiego. Nie mój typ kina. Ale uważam, że film Kler jest naprawdę dobry. Nie mówię tego jako krytyk filmowy, a jedynie widz. Zdjęcia, gra aktorska, montaż, scenografie, prowadzenie akcji zasługują jak najbardziej na uznanie. Dokonała gra Jacka Braciaka, która dodaje pikanterii i związuje wszystkie przedstawione historie to moim zdaniem najmocniejszy punkt filmu. Choć ostatnia scena wg mnie trochę niepotrzebna, wbija w fotel, odziera ze złudzeń i pozostawia człowieka z poczuciem bezsensu, beznadziei. Film na wskroś smutny, dołujący. Pokazuje doskonale ludzi z krwi i kości, samotnych do bólu, ich zmaganie ze swoją przeszłością i próbę stawienia czoła teraźniejszości. Ludzi słabych, grzesznych, zaplątanych, zagubionych. Ludzi, którzy są w Kościele, ale nie są całym Kościołem. Musimy pamiętać, że jest to film fabularny, nie reportaż.
Czy film Kler uderza w Kościół?
Nie. Czy pokazuje jego wycinek? Z mojego osobistego doświadczenia wynika, że tak. Dokładnie jego margines. Czy pokazuje prawdę? Na pewno nie całą. Nie znam przypadku, który byłby odzwierciedleniem, którejkolwiek z postaci. Czy tacy księża istnieją? Ja nie spotkałam takiego, który byłby bliski, którejkolwiek z postaci, choć przedstawione w filmie problemy (alkoholizm, wykorzystywanie, pedofilia, pogoń za pieniądzem, ogromna samotność, życie z kobietą) są mi znane. Niemal z imienia i nazwiska. Czy wszyscy księża tacy są? Zdecydowanie nie. I daleka jestem od wrzucania wszystkich do jednego worka. Znam też kapłanów pobożnych, świątobliwych, gorliwych, wiernych, dobrych. I stanowią oni znaczną większość.
Ewangelia z niedzieli 1 września doskonale wpisuje się w moje odczucia po obejrzeniu filmu Kler.
[Mk 7,15;21] Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym».
Parafrazując: nic co z zewnątrz przychodzi nie może zburzyć Kościoła. Tylko to, co mamy wewnątrz może sprawić, że Kościół zadrży w posadach. Lecz nie runie. Bo gwarantem jego istnienia jest Chrystus. Do póki On jest w Kościele, ten będzie trwał.
Uważam, że film Kler może być jedną z zachęt do oczyszczenia.
Nie do oczyszczenia Kościoła, czy oczyszczenia w Kościele. Ale do oczyszczenia naszego myślenia o Kościele. Bo Kościół to nie my i oni, Kościół to my wszyscy.
Tym, którzy myślą, że Kościół jest święty bo ludzie (kapłani) tacy są, film boleśnie otworzy oczy. Tym, którzy są w Kościele i jego świętość upatrują w Jezusie, film nie zaszkodzi. Może ich zmobilizuje.
Dla mnie osobiście film jest wyrzutem sumienia i wezwaniem. Do gorliwszej, częstszej modlitwy za kapłanów. Często z naszej strony słyszą krytykę, zarzuty, a zbyt rzadko słowa wsparcia. Modlimy się za nich za mało. Za tych, którzy dopiero rozważają wstąpienie na drogę powołania kapłańskiego, tych którzy stoją przed decyzją przyjęcia święceń, tych księży w naszych parafiach, tych, którzy nas chrzcili, błogosławili nasze małżeństwa, spowiadali, udzielali komunii, może chrzcili nasze dzieci, czy odprowadzali na cmentarz naszych bliskich, a także tych, których znaliśmy, a którzy z kapłaństwa odeszli.
Jeśli choć część osób, które pójdą do kin na Kler westchnie do Nieba za swoich kapłanów, to będzie ogromny sukces tego filmu.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.