Żyjemy w czasach, w których wydawałoby się, że o Bożym miłosierdziu wiemy już bardzo dużo, a przynajmniej sporo.

Jezus czyni miłosierdzie jednym z głównych tematów swojego nauczania. Ewangelistą, który szczególnie wiele miejsca poświęcił tym tematom, jest św. Łukasz; jego Ewangelia zasłużyła sobie na nazwę „Ewangelii miłosierdzia”.
Mamy obraz Jezusa Miłosiernego, Nabożeństwo i Koronkę do Bożego Miłosierdzia, Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie, Niedzielę Miłosierdzia oraz obchodziliśmy niedawno Rok Miłosierdzia. Wdaje się, że Polacy powinni o Bożym Miłosierdziu wiedzieć więcej niż ktokolwiek na świecie, skoro mieliśmy Sekretarkę Jezusa Miłosiernego oraz papieża pokoju, który 30 kwietnia 2000 roku, w dniu kanonizacji Siostry Faustyny, ustanowił dla całego Kościoła Święto Miłosierdzia obchodzone w pierwszą niedzielę po Wielkanocy.

W Polsce

Niedzielę Miłosierdzia wpisał do kalendarza liturgicznego najpierw kard. Franciszek Macharski dla archidiecezji krakowskiej (1985), a potem na prośbę Episkopatu Polski Ojciec Święty Jan Paweł II w 1995 roku wprowadził to święto dla wszystkich diecezji w Polsce. Dziś świętuję ją cały Kościół.
Mamy również teologiczne i pastoralne rozważania Bożego miłosierdzia. Czy to w postaci encykliki papieża Jana Pawła II Dives In misericordia, czy bullę papieża Franciszka Misericordiae vultus informująca o ogłoszeniu Roku Miłosierdzia przypadającego na czas od 8 grudnia 2015 do 20 listopada 2016.

A jednak patrząc na sytuację w kraju obserwuję, że nadal nie wiemy nic o tym najważniejszym Bożym przymiocie. Nadal za mało mówimy o miłosierdziu, za mało czynimy miłosierdzia, zbyt rzadko doświadczamy go. Nie dlatego, że miłosierdzie jest dla wybranych, czy trudno dostępne, ale mam wrażenie, że nie bardzo wiemy jak się wobec niego zachować. Często mylimy miłosierdzie z litością, współczuciem, stawiamy je w opozycji do sprawiedliwości. Rzadko liczymy na miłosierdzie innych i sami rzadko je okazujemy. Wydaje nam się, że okazywanie miłosierdzia zarezerwowane jest tylko dla Boga. Że oto litościwy Bóg wychodzi na spotkanie grzesznemu człowiekowi, jak ojciec w przypowieści o marnotrawnym synu.
Miłosierdzie Boże wymyka się naszej percepcji, nie potrafimy go pojąć, zrozumieć. Jest największą tajemnicą. Skupiamy się na przebaczeniu, które jest najbardziej widocznym znakiem miłości Ojca, a zbyt mało mówimy o miłości wspierającej.

Miłosierdzie jest nieodzownym wymiarem miłości, jest jakby drugim jej imieniem, a zarazem właściwym sposobem jej objawiania się. Miłosierdzie jest czynem Miłości (Dz. 651, 949).

Miłości, która wychodzi na spotkanie drugiej osobie.

Rodzimy się we wspólnocie rodzinnej, potrzebujemy kontaktu z drugim człowiekiem by się rozwijać. Relacje międzyludzkie wpływają na nasz rozwój, najpierw w rodzinie, potem w grupie rówieśniczej, wśród znajomych i przyjaciół, wśród współpracowników. Szukamy aprobaty, poparcia, empatii, akceptacji dla nas samych i naszych działań. Jeśli w relacjach z bliskimi pojawiają się trudności, przeszkody to nie pozostaje bez znaczenia dla naszego szczęścia i rozwoju. Wszelkie konflikty, spory i niezrozumienia wpływają na nasze postrzeganie siebie, na nasze dokonania, na poczucie własnej wartości. Im ważniejsze i bliższe osoby tym ich wpływ na nasz rozwój jest większy. A skoro postrzegamy i oceniamy siebie w kontekście relacji międzyludzkich, często przenosimy je na relacje z Bogiem.

Zostaliśmy stworzeni z Miłości i dla Miłości, na obraz i podobieństwo Boże. Stworzenie człowieka było aktem Bożego miłosierdzia. A skoro Bóg jest miłosierny, to każdy z nas powinien być miłosierny: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36). Jezus daje temu wyraz zarówno w postaci przykazania, o którym mówi, że jest „największe” (Mt 22, 38), jak też w postaci błogosławieństwa, kiedy w kazaniu na górze głosi: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5, 7). Miłość miłosierna winna przejawiać się w zakresie różnych potrzeb ludzkiego życia. Tradycyjna myśl moralna wyodrębniła elementarne przejawy (uczynki) miłosierdzia zarówno co do duszy jak i do ciała.

Miseri cor dare

Słowo „miłosierdzie” pochodzi z łacińskiego misericordia: miseri cor dare – co znaczy ‘biednemu serce dać’. Miłosierdzie chrześcijańskie jest formą miłości bliźniego wyrażającą się we współczuciu, solidarności i gotowości pomagania ludziom znajdującym się w potrzebie, której nie są w stanie sami zaspokoić. Ta miłość bliźniego w sposób szczególny daje o sobie znać w zetknięciu z cierpieniem, krzywdą, ubóstwem, w zetknięciu z całą historyczną „ludzką kondycją”, która na różne, sposoby ujawnia ograniczoność i słabość człowieka, tak fizyczną, jak i moralną. Właśnie ten sposób i zakres przejawiania się miłości nazywa się w języku biblijnym „miłosierdziem”.

Według encykliki Jana Pawła II Dives in missericordia nr 6: „miłosierdzie chrześcijańskie w swoim właściwym i pełnym kształcie objawia się jako dowartościowanie, wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku.”

Tak rozumianego miłosierdzia nie da się odłączyć od miłości, dobrem jest sam człowiek i jego godność. A miłosierdzie chrześcijańskie polega na umiłowaniu człowieka, które owocuje wysiłkiem na rzecz naprawy negatywnych uwarunkowań ludzkiej egzystencji. Krzywda ludzka, wszelkie niedomagania, szczególnie najmniejszych, najsłabszych budzą nasze współczucie, chęć pomocy. W Liście Apostolskim Salvifici Doloris papież przypominał, że „Miłosiernym Samarytaninem jest każdy człowiek, który zatrzymuje się przy cierpieniu drugiego człowieka. Owo zatrzymanie się nie oznacza ciekawości, ale gotowość działania. Miłosiernym Samarytaninem jest każdy człowiek wrażliwy na cudze cierpienie, człowiek, który »wzrusza się« nieszczęściem bliźniego”.
Musimy jednak pamiętać, że w czynieniu dobra ważna jest nasza wewnętrzna postawa. Aby w obdarowanym widzieć samego Chrystusa, świadczyć mu dobro z miłości i z miłością, a nie z litością czy pogardą jego osoby.

Miłość miłosierna

Miłość miłosierna sprawia, że osoby, których dotyczy obdarza ogromną radością, która sprawia że „serce otwiera się na nadzieję nowego życia. Radość przebaczenia jest niewypowiedziana, ale ujawnia się w nas za każdym razem, kiedy jej doświadczamy.” Dzięki temu obie strony stają się za razem obdarowanym i darującym. Ten, który daje, może bez trudu odnaleźć siebie w pozycji tego, który otrzymuje, który zostaje obdarowany, który doznaje miłosierdzia.
Miłosierna miłość Boga, której doświadczamy sprawia, że możemy się stać miłosierni w stosunku do bliźniego. A zarazem przez miłosierdzie okazywane bliźnim docieramy do miłosierdzia Bożego. Nikt z nas nie może obwarować miłosierdzia warunkami. Jest ono zawsze aktem bezinteresowności Ojca niebieskiego, miłości bezwarunkowej i niezasłużonej.

Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.