Dziś w poniedziałek Wielkiego Tygodnia czytamy o wizycie Jezusa w Betanii. U Łazarza i jego sióstr: Marty i Marii. Jezus jest u przyjaciół, ostatni raz przed śmiercią. Przyszedł odpocząć? nabrać sił? pożegnać się? Może wszystkiego po trochę. Przyszedł do przyjaciół i zupełnie nie tłumaczy im się. Nie musi. Łazarz, Maria i Marta jakby wyczuwali, że to niezwykły czas. Szykują ucztę. Każdy na swój sposób przyjmuje Jezusa.
Do Betanii ciągną też tłumy. Niektórzy by zobaczyć Jezusa, inni by sprawdzić na własne oczy czy Łazarz żyje, czy naprawdę został wskrzeszony, jak wygląda, kim jest? Większość zdaje się szukać sensacji.
A tymczasem za drzwiami dzieje się coś szalonego. Coś, co kieruje uwagę zebranych w zupełnie inną stronę. Oto zjawia się Maria z flakonem bardzo drogiego olejku, rozlewa go na stopy Jezusa i wyciera swoimi włosami. Jak mówi Pismo: namaszcza Go na dzień Jego pogrzebu. Maria kieruje się miłością w czystej postaci. Nie wie jeszcze jak skończy się ten tydzień, ale czuje, że to, co robi jest ważne. Na tyle ważne, że opiszą to później wszyscy Ewangeliści synoptyczni.
Chrześcijaństwo to nie szkoła dobrych uczynków, ale głębokie doświadczenie i dzielenie się Miłością. Szaloną miłością.
Dziś gdy rzeczywistość daleka jest od ideału czy stać mnie na gesty szalonej miłości?
fot. apostolstwo chorych
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.